Admin

Rozmowa "Polskiego Trakera"
z głównym inspektorem transportu drogowego Pawłem Usidusem

Mimo że zapowiedzi stworzenia bardzo elitarnej, wysoko wynagradzanej instytucji zrealizowano tylko częściowo?

- Praca w inspekcji jest atrakcyjna, choć nie ze względów finansowych. Dwa, trzy tysiące brutto, tyle wynosi średnia płaca, to nie są kokosy. A o pracę starają się ludzie młodzi, wykształceni. Ci, którzy odeszli z ITD zostali zwykle podkupieni przez inne firmy, bo zdobyli głęboką wiedzę o funkcjonowaniu transportu i spore doświadczenie.
Nie mogąc natychmiast zwiększyć szeregów ITD, na pewno stara się Pan poprawić pracę w obecnym składzie?

- Naturalnie, ale pod niektórymi względami mam trochę skrępowane ręce. Rozmieszczenie inspektorów w terenie jest dalekie od ideału. Nie mogę jednak raptownie zmienić rozlokowania geograficznego, tym bardziej że od pewnego czasu wojewódzcy inspektorowie podlegają wojewodom. Nie oznacza to, że źle współpracuje mi się z wojewodami, tego nie mógłbym powiedzieć.
Zauważyłem, że niekiedy inspektorowie muszą jeździć 100 km do miejsc kontroli, bo mają siedziby w miastach wojewódzkich. To bezsens i będę się starał, by utworzyć oddziały przynajmniej w dawnych miastach wojewódzkich. Samorządy chcą mieć inspekcje u siebie.

(Polski Traker)